Kaunertal Opening- relacja
14 listopada 2012 Kategoria: News
Kaunertal Opening już za nami, ale warto wrócić choć na moment do wyjazdu, bo troszku się działo…A zaczęło się tak naprawdę od niespodziewanej wizyty zwierzaka czterokopytnego na środku autostrady w Czechach, gdzie dzięki doskonałemu refleksowi ominęliśmy pana sarnę z dwóch stron niczym, kierowcy z amerykańskich filmów sensacyjnych. Po tej przygodzie dalsza podróż minęła bez zakłoceń. Po przyjeździe do Feichten i krótkim odpoczynku nastąpiła klasyczna integracja, a że grupa kameralna udało nam się zmieścić w jednym apartamencie i omówić plan działania na dzień następny, pierwszy dzień na desce od ponad półrocznej przerwy.
Zaczęliśmy od delikatnej rozgrzewki co by adepci snowboardu nie pouciekali w popłochu przed katorżniczą pracą w grupach Kenego i mojej(Siwy).Dzień minął na spokojnym rozjeżdżeniu, poznaniu umiejętności kursantów i pierwszych ćwiczeniach, gdzie jak się okazało na wieczornej wideoanalize nie wszyscy jeszcze potrafią uginać kolanaJJ.Kolejne dni przywitały nas świeżym opadem śniegu, ależ była przyjemność upalania w listopadzie w śniegu do kolan. Niestety nie każdemu wychodziło po takiej przerwie jeżdżenie w głębokim śniegu, ale i tak uśmiech nie schodził z twarzy przez cały dzień. Po szeroko pojmowanym freeridzie nadszedł czas na freestylowanie. Grupy ochoczo podeszły do tematu i mimo słabszej tego dnia widoczności zaczęliśmy krzesać iskry na pierwszych przeszkodach. Zabawy było nie mało, bo nie wszyscy mieli z tym styczność wcześniej i gleb było co nie miara. Ale na uwagę zasługuje Krzyniu, który pokonywał boksy solidnymi trikami oraz Iza, która zaliczyła chyba najlepsze gleby wyjazdu na boksie, a mimo to nie poddawała się i walczyła dalej. Jednak nie samymi przeszkodami człowiek żyje i przenieśliśmy się na hope, gdzie nie ma co ukrywać wyjaśniła nas ekipa lokalesów, która skakała fajne triki na niesamowitym stylu. Ale my nie chcieliśmy być gorsi i pól dnia spędzaliśmy w parku szlifując pierwsze skoki, pierwsze rotacje, pierwsze graby. Nie obyło się bez lądowań lekko podpartych, ale jak mówi staropolskie przysłowie: ”jak się nie przewrócisz to się nie nauczysz”J. Najważniejsze, że obyło się beż większych kontuzji, mimo iż Bartek w ostatni dzień zaliczył solidną glebę, ale mamy nadzieję, że to tylko stłuczenie. Po piątkowej, wyczerpującej jeździe, spakowaliśmy busy i ruszyliśmy do domu, gdzie na szczęście podróż minęła bez żadnych niespodzianek i spokojnie dotarliśmy do Katowic w sobotni poranek. Dziękujemy wszystkim za świetny wyjazd i życzymy dalszego progresu czy też „pregresu”
Zdjęcia możecie zobaczyć w galerii —–>http://snow4life.pl/galerie/?album=1&gallery=20





